Ja, awatar.

Rozpoczynam dziś (u progu długiego weekendu) krótką serię postów na temat książki, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie: I, Avatar Marka Meadowsa. Wrażenie to wzięło się z kilku przewag tej książki nad wieloma innymi, które traktują o obcowaniu awatarów w światach wirtualnych. Nie miejsce tu na formalną recenzję (których zresztą powstało wiele), więc powiem krótko: (a) głębia refleksji, (b) bardzo osobisty stosunek do przedmiotu, (c) świetny styl, (d) znakomita oprawa graficzna. Zostawię Czytelnikowi pole do dalszych poszukiwań i ocen. Tutaj wkleję w ciągu najbliższych dni parę fragmentów z książki okraszonych moimi (lakonicznymi) uwagami. Dziś fragment pierwszy.

Na stronie 27 Meadows relacjonuje krótko swoją rozmowę z matką, której stara się przybliżyć naturę świata wirtualnego. Matka mówi: “Nie rozumiem tego, co robisz. Dlaczego nie porozmawiasz z ludźmi bezpośrednio, twarzą w twarz?”. Na co Meadows odpowiada: “Rozmawiam, Mamo. Ale używam też innych systemów. Na przykład: Ty i ja tutaj w telefonie. Czemu w tej chwili nie rozmawiamy twarzą w twarz? Bo jesteśmy za daleko od siebie. Ale jednak chcemy rozmawiać” […] Tu nastąpiła dłuższa pauza… “Ale przyjedziesz do mnie w przyszłym tygodniu?”.

Tak rozmawiał Meadows z matką. Kontakt bezpośredni i kontakt zapośredniczony technologicznie: telefon, skajp, czat tekstowy na fejsie, Drugie Życie… Dla większości młodych ludzi nie ma takiej wielkiej różnicy między f2f (face-to-face) a kontaktem poprzez media (zwanym też czasem CMC — Computer-Mediated Communication). Czują się równie komfortowo w obu sytuacjach. A czasem (z różnych powodów) czują się lepiej w tej drugiej sytuacji, co jest już zupełnie niezrozumiałe dla starszych. Młodzi i starsi… Rozziew generacyjny (generation gap). Technologia go pogłębia i poszerza. Może stąd po części technofobia starszego pokolenia? Starzy czują, że przez te wszystkie wynalazki tracą resztę kontaktu, jaki mieli z dziećmi i wnukami…

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

No comments yet.

Leave a Reply