Zacznę ten post dość podniośle… Jak mawiał Norwid: “piękno na to jest, by zachwycało – do pracy”. Wspomniałem już wcześniej, w mojej próbie syntezy, że w Drugim Życiu wiele jest pięknych zakątków, przedmiotów i ludzi (awatarów), i że “w pięknym otoczeniu […] można się skutecznie i bezstresowo uczyć” — tutaj zgodność z Norwidem :-). Rzecz jasna piękno jest w oku postrzegającego… awatara (o czym też mówiłem), i jest silnie uzależnione od stopnia imersji tegoż w świecie wirtualnym. Nawet najładniejszy landszaft w Drugim Życiu nie zachwyci, jeśli widzimy go wyłącznie jako kolorowe piksele na powierzchni ekranu. Dopowiedzmy więc Norwidowi: “Zanurzenie jest po to, żeby dostrzegać piękno, zaś piękno na to jest, by zachwycało – do pracy”…
I teraz: mam pewien koncepcyjno-logistyczny problem w tej sytuacji. Z jednej strony chciałbym oczywiście udokumentować piękno Drugiego Życia na tym blogu, z drugiej jednak oczywistym jest, że nie mogę za każdym razem wrzucać tutaj ładnych widoczków, bo wszak ma to być blog edukacyjno-instruktażowy, a nie kontemplacyjno-filozoficzny (przynajmniej tak mi się wydaje). Pozwolę sobie więc tylko od czasu do czasu na podzielenie się z Państwem najpiękniejszymi zdjęciami z mojej obszernej kolekcji. Tak się składa, że występują one zasadniczo w dwóch kategoriach: piękne widoki przyrody i piękne kobiety (with all due apologies concerning the latter).
Dzisiaj zdjęcie z tej pierwszej szuflady: zrobione rok temu o zachodzie słońca na wyspie Knowingly, należącej do Virtlantis, tej samej wyspie, której wkrótce nie będzie, w związku z reorganizacją… Piękno, także to rezydujące w świecie wirtualnym (a może szczególnie to), jest ulotne. Pamiętajmy o tym…
No comments yet.