Ja, Awatar (6)

Dzisiaj ostatni już odcinek wypisów z Marka Meadowsa. Pod koniec książki, na stronie 112, podsumowuje Meadows swoje refleksje na temat ważności awatara jako persony w świecie wirtualnym. Pisze tak:

Nie chodzi tylko o to, że awatar jest protezą, która czasem nam się myli z naszym własnym ciałem, ani że jest wersją nas samych, którą możemy oglądać i z którą możemy empatować, ani że awatary włączają zraszacze naszego systemu wydzielania wewnętrznego (sic! — WS/B), ani nawet, że możemy używać awatara jako narcystycznego bajorka pikseli i widzieć się samych na tym magicznym i fosforyzującym portrecie. Nie, chodzi o to, że awatary stają się coraz bardziej ludzkie.

I właściwie nie mam nic do dodania. Jestem wzrokowcem i często miewam skojarzenia z dziełami dziesiątej muzy. Jak czytam powyższe refleksje Meadowsa, to przychodzi mi na myśl… Nie, nie Avatar Camerona… Ani nie Surogaci Mostowa. Mam przed oczami film I, Robot Proyasa z 2004 roku. Niby to nie to samo, boć wszak film jest o coraz bardziej ludzkich robotach właśnie, a nie o stopniowym uczłowieczeniu (się) awatarów. A jednak… “Why is it that when some robots are left in darkness, they will seek out the light? Why is it that when robots are stored in an empty space, they will group together, rather than stand alone? How do we explain this behavior? Random segments of code? Or is it something more?” (http://www.imdb.com/title/tt0343818/trivia?tab=qt&ref_=tt_trv_qu).

I - Avatar 112

No comments yet.

Leave a Reply