… to “zachowanie graczy spotykane w grach typu MMORPG polegające na szkodzeniu otoczeniu i innym graczom. Termin pochodzi od angielskiego słowa grief (czyli żal, zgryzota) i może być tłumaczony na “przysparzać komuś powodów do żalu, zgryzoty, smutku”. Griefing jest synonimem wandalizmu” (http://pl.wikipedia.org/wiki/Griefing). Tyle wikipedia. Co prawda Second Life nie jest grą typu MMORPG (ani żadną inną), jednak griefing również się zdarza od czasu do czasu w tym świecie wirtualnym. Wszystkie przykłady griefingu podane przez wikipedię pochodzą z gier online i niezbyt pasują do Drugiego Życia. Na przykład: “bratobójczy ogień, czyli zabijanie postaci będących naszymi potencjalnymi sojusznikami” nie może wystąpić w SL, bo w tym świecie (poza ściśle określonymi miejscami) nikogo się nie zabija, nie ma ‘naszych’ i ‘waszych’, brak sojuszników i przeciwników, itd.
Więc jaki właściwie griefing może zaistnieć w Drugim Życiu? Różnorodność i typologia griefingu jest ogromna; można by o tym napisać potężną książkę. Zabić ani skaleczyć żadnego awatara co prawda nie można, ale zranić uczucia rezydenta złym słowem zdecydowanie można. Można zdezorganizować wykład czy lekcję przez zachowanie uniemożliwiające innym wykonywanie swoich obowiązków. Można obciążyć serwery LindenLab podrzucając auto-replikujące się przedmioty, które najzwyczajniej ‘zatykają’ dyski i pasma internetowe. Można generować tak nieprzyjemne dźwięki, że nikt tego nie wytrzyma i będzie musiał się wylogować. Pomysłów jest tyle ilu złych ludzi…
Poniżej dość drastyczny przykład. Wchodzisz ‘do życia’, chcesz coś robić, a tu dostajesz takie wiadomości kanałem prywatnym, czyli na czacie… Nie możesz nadawcy wyśledzić, ani go ‘zbanować’, ani wyłączyć nadchodzących wiadomości. Pojawiają się co kilka sekund na twoim ekranie; usuwasz je, a one wskakują znowu… Czujesz się bezradny i zły. Griefer osiągnął swój cel.
Poniższego tekstu nie tłumaczę na polski. Szczerze mówiąc wolałbym, żeby go w ogóle nie było…
No comments yet.