Avatar Jamesa Camerona

Cztery lata temu, w styczniu 2010, tuż po olśniewającej premierze kinowej i sukcesie kasowym Avatara, prasa analizowała szeroko ten nowy fenomen w historii kina i ludzkości. Poniżej dwa fragmenty doniesień medialnych z tamtego czasu, z moimi krótkimi komentarzami. Co to ma wspólnego z Drugim Życiem? Nooo… jeśli po pięciu miesiącach czytania tego bloga ktoś autentycznie ma taką wątpliwość, to ja się poddaję :-(

Wywiad z prof. Zbigniewem Mikołejko w Polityce: “Rodzi się więc w nas tęsknota za językiem mitów, rytuałów i symbolu, ale już go nie mamy — utraciliśmy go na rzecz języka nauki […] wszyscy mamy w sobie tę tęsknotę — za dzieciństwem, także tym pradawnym dzieciństwem ludzkości”. Inny artykuł w tym samym numerze Polityki: “Na korzyść Camerona, a przeciwko jego przemądrzałym krytykom przemawiają nie tylko płynące szerokim strumieniem dolary ze sprzedaży biletów. Pieniądze płyną, bo amerykański reżyser znalazł sposób, by powiedzieć coś ważnego […] Amerykański reżyser postanawia odnowić kluczowy dla człowieka i ludzkości mit […] miliony widzów, którzy krytykom nie uwierzyli, pytani o wrażenia po zakończeniu projekcji, zazwyczaj odpowiadają, że są olśnieni i że po “Awatarze” kino nigdy nie będzie już takie samo. Zazwyczaj także nie potrafią wytłumaczyć swoich wrażeń, ciągle jakby zanurzeni w pandoriańskiej rzeczywistości“.

“Olśnieni i zanurzeni w pandoriańskiej rzeczywistości”… Zanurzenie w wirtualnej rzeczywistości… Co to Państwu przypomina? Drugie Życie jako Pandora? A teraz inne źródło informacji i opinii.

“Tyle zdumiewającej technologii, która oczarowuje, ale mało prawdziwych emocji, ludzkich emocji w świecie alienów”. Avatar ze wszystkimi jego “technologicznymi cudami” nie przejdzie do historii kina i to mimo spodziewanych także we Włoszech rekordowych wpływów do kas – zaznaczyły watykańskie media” (Wiadomości z dnia 09.01.2010)

Trudno wytłumaczyć dlaczego akurat Watykan tak bardzo się pomylił. Avatar jest już na stałe w historii kina, i to nie tylko ze względu na przełom technologiczny. No dobrze: technologia to nie jest watykańskie forte. Ale emocje?! Jak ślepym trzeba być, albo jak wiele złej woli trzeba mieć, żeby utrzymywać, że w Avatarze nie ma prawdziwych, ludzkich emocji! Trudno znaleźć film równie przepojony emocjami: miłość, nienawiść, strach, entuzjazm, wiara (sic!), rezygnacja — wszystkie te uczucia przerastają tkankę filmu, bez nich by go nie było.

Avatar wallpaper_07

No comments yet.

Leave a Reply